wstecz

Aleksandra Kandzia-Ulrych (Prodiż)

O kuchni wpisanej w poindustrialność i eventach wymykających się szablonom, o królestwie żeberek na Nikiszu i jego planach ekspansji, o własnej rzemieślniczej piekarni oraz o przyrządzanym właśnie potężnym projekcie rebrandingu, opowiada Aleksandra Kandzia-Ulrych, współwłaścicielka restauracji Prodiż w katowickiej Fabryce Porcelany.

Ta smakowita historia pisze się już od niemal dekady – Prodiż otworzył swoje drzwi dla gości w 2016 roku. Jak to się zaczęło? A nazwa? Była olśnieniem czy wyborem?

Wszystko rozpoczęło się od rewitalizacji Fabryki Porcelany, zabytkowego kompleksu w Katowicach, który ożył na nowo dzięki kreatywnej energii biznesu i kultury. Naturalnie zrodziła się potrzeba stworzenia restauracji, która stałaby się jego centrum, miejscem pozwalającym świetnie zjeść, ale również spotkać się w inspirującej atmosferze. Nazwa nie pojawiła się przypadkiem, była świadomym wyborem. Skojarzenia są oczywiste, a jednak nie chodziło tylko o pieczenie, wypieki. Słowo prodiż niesie kulinarną tradycję, historię – jak sam obiekt – dlatego doskonale wpisało się w poprzemysłowe mury.

Dziś, po niemal dekadzie od otwarcia restauracji, Prodiż brzmi jeszcze mocniej – jak silna marka, która potrafiła połączyć industrialny klimat z nowoczesną kuchnią, a jednocześnie dowód na to, że nazwa, jeśli jest przemyślana i osadzona w kontekście, może stać się częścią historii miejsca, które współtworzy. Z czasem Prodiż stał się punktem wyjścia do decyzji o narodzinach naszych kolejnych gastronomicznych „dzieci” – takich jak Prodiż Bakery czy Żebrownia – które naturalnie rozwijają koncept i budują jego nowe odsłony.

Rzeczywiście restauracja łatwo odnalazła się w zabytkowej fabryce? Kulinaria zgadzają się z wystrojem, klimatem, industrialnością? A może samo miejsce bywa inspiracją dla kucharzy?

Od samego początku czuliśmy, że Fabryka Porcelany to dla restauracji idealne otoczenie. Surowe industrialne mury mają swój niepowtarzalny charakter, który, zamiast przykrywać, staraliśmy się podkreślić. Nasza kuchnia jest przede wszystkim nowoczesna – lekka, kreatywna, otwarta na różne interpretacje – ale lubimy wplatać w nią tradycyjny twist, znajomy akcent, zakorzeniający ją w lokalnym kontekście. Takie podejście świetnie współgra z przestrzenią, która sama w sobie łączy dziedzictwo z życiem nowoczesnym.

Atmosfera miejsca działa na nas bardzo inspirująco. Postindustrialny klimat podsuwa pomysły na odważniejsze kompozycje, a jednocześnie przypomina o prostocie i autentyczności, które w gotowaniu pozostają najważniejsze. Dzięki temu udało się stworzyć restaurację, która nie tylko pasuje do Fabryki Porcelany, ale również stała się jej integralną częścią.

W karcie zgrabnie łączycie tradycyjną kuchnię polską z nowoczesnymi nurtami kuchni europejskiej. Goście częściej szukają dziś klasyki czy rześkości? Wybierają roladę z kluskami śląskimi czy ravioli z ricottą?

Coraz wyraźniej widać, że goście poszukują świeżości i nowych doświadczeń kulinarnych. Dlatego stawiamy na nowoczesność – lekkie ravioli, kompozycje stricte autorskie, sezonowe inspiracje kuchnią europejską. Ale nie odcinamy się od tradycji. Raczej traktujemy ją jako punkt wyjścia i nadajemy jej nowy charakter, dlatego klasyczna rolada czy kluski potrafią zaskoczyć formą podania albo detalem w smaku. Goście cenią ten balans – możliwość spróbowania czegoś nowego, ale wciąż zakorzenionego w tradycji.

Jak można by opisać wasze kulinarne wartości? Co oprócz nowoczesności znaczonej lokalnością szczególnie liczy się w waszej karcie – świeżość, sezonowość, efekt zaskoczenia?

Nasza kuchnia to przede wszystkim nowoczesność z nutą tradycji, ale nie zapominamy o fundamentach. To zasady, które bronią się niezależnie od trendów: świeżość, sezonowość i autentyczność. Staramy się pracować na tym, co lokalne i najlepsze w danym momencie roku – dzięki temu karta naturalnie się zmienia, a goście zawsze mogą odkryć coś nowego. Bardzo ważny jest dla nas także efekt zaskoczenia: nie chodzi tylko o smak, ale też o formę, o to, by tradycyjny składnik nabrał zupełnie innego wyrazu. To właśnie w tym połączeniu – świeżości, sezonowości i kreatywnej interpretacji – kryje się DNA Prodiża.

Nietrudno zauważyć jeszcze jedną cechę charakterystyczną dla Prodiża – szczególny rodzaj artyzmu, od platingu po sztukę na ścianach… To prawda, że dzisiaj do dobrej restauracji nie chodzi się po to, żeby się najeść?

Zdecydowanie tak. Smak i jakość potraw są oczywiście kluczowe, ale dziś dobra restauracja to doświadczenie, które zaczyna się już w momencie przekroczenia progu. W Prodiżu ważna jest dla nas atmosfera – industrialne wnętrza Fabryki Porcelany same w sobie nadają miejscu charakter, a my staramy się to podkreślić poprzez niebanalny design, sztukę na ścianach i sposób podania dań. Gość ma poczuć, że znajduje się w przestrzeni absolutnie wyjątkowej, w której kuchnia i otoczenie nawzajem się dopełniają. Ten miks nowoczesnej kuchni, klimatu poindustrialnych murów i artystycznej oprawy sprawia, że wizytę u nas pamięta się długo.

Macie stałych gości? Co najbardziej kochają w kuchni „z Prodiża”, na co wracają, czego nie pozwoliliby wam wymazać z karty?

Tak, mamy swoich stałych bywalców – to dla nas szczególna satysfakcja, rodzaj wyróżnienia potwierdzającego się w faktach. Najczęściej wracają po klasyki, które stały się znakami rozpoznawczymi Prodiża. Rolada wołowa z kluskami śląskimi i modrą kapustą to danie, którego absolutnie nie moglibyśmy usunąć z karty, goście nie wybaczyliby nam takiej decyzji. Z drugiej strony wielu z nich równie chętnie sięga po nowoczesne propozycje – wspomniane już lekkie ravioli z ricottą i szpinakiem czy stek z kalafiora z chimichurri, które świetnie wpisują się w trend kuchni wege. I wreszcie nasza duma, czyli prawdziwa włoska pizza, wypiekana w najwyższym na świecie piecu do pizzy opalanym drewnem. To jeden z tych elementów, po które goście wracają regularnie, traktując je jako obowiązkowe punkty wizyty w Prodiżu.

Zauważamy więc różne podejścia u naszych wiernych smakoszy: jedni wracają po dania stanowiące fundament naszej karty, inni traktują Prodiż jako przestrzeń do odkrywania nowych smaków i zaskakujących interpretacji, jeszcze inni po prostu lubią mieć wybór. Przywiązanie do Prodiża to dowód na to, że można czuć się u nas jak w domu, a jednocześnie wciąż doświadczać czegoś nowego.

Kto stoi za Prodiżową kuchnią? Chcielibyśmy poznać bliżej mistrzowski team, za sprawą którego Prodiż opływa w wyróżnienia. Jesteście jedną ze 100 najlepszych restauracji w Polsce!

Sercem Prodiżowej kuchni jest Przemysław Dołżyk – niezwykle utalentowany i pełen pasji chef, który potrafi połączyć nowoczesne podejście z kreatywnym ukłonem w stronę tradycji. To on wyznacza kierunek, ale prawdziwa siła tkwi w całym zespole. Nasi kucharze, cukiernicy i pizzaiolo to ludzie, którzy wkładają w swoją pracę całe swoje serce i zmysł twórczy. Dzięki temu karta Prodiża żyje – zmienia się wraz z porami roku i inspiracjami, które czerpiemy z otoczenia. To właśnie współpraca i energia zespołu sprawiają, że jesteśmy w gronie najlepszych restauracji w Polsce i nieustannie zaskakujemy naszych gości.

Wasz zespół sięga daleko poza kuchnię… Z relacji w social mediach wynika, że jesteście zgraną drużyną, że dobry vibe – między wami i w relacjach z gośćmi – to u was codzienność. Z czego to wynika? Jak dobieracie ludzi?

To prawda, jesteśmy drużyną, i to czuć na co dzień. W Prodiżu wierzymy, że goście przychodzą do nas nie tylko po smak, ale także po ten vibe – to, jak czują się w naszym miejscu. Dlatego stawiamy na ludzi mających zarówno umiejętności, jak i energię, którą potrafią dzielić się z innymi. Dobierając zespół, zwracamy uwagę na charakter, otwartość i gotowość do współpracy – bo kuchnia i sala to system naczyń połączonych.

Dobre wibracje wynikają z autentycznych relacji. Dbamy o to, by każdy – od kucharzy, przez obsługę, po osoby zarządzające – czuł się częścią wspólnej historii. Zgrany zespół nie powstaje z dnia na dzień. Ale gdy ludzie mają wspólne wartości i cel, naturalnie rodzi się chemia, którą później widzą i czują nasi goście. Dzięki tej autentyczności Prodiż jest nie tylko restauracją, ale też miejscem spotkań, w którym po prostu dobrze być.

Chętnie podejmujecie się wyzwań eventowych, a niezaprzeczalnym atutem dawnej fabryki jest niesamowita przestrzeń… Macie sprawdzone szablony czy każde wydarzenie to unikat? Pytamy nie tylko o kreatywność organizacyjną, ale i o tę kulinarną.

Każdy event traktujemy jak opowieść pisaną od nowa. Zabytkowe industrialne wnętrza Fabryki Porcelany są wyjątkową sceną dla organizowanych przez nas wydarzeń – od kameralnych spotkań w salach VIP, przez eleganckie przyjęcia w restauracji, aż po wielkie gale i wesela w Galerii mieszczącej nawet 300 osób. Takie tło inspiruje nas do szycia eventów na miarę, do porzucania szablonów, do pisania scenariuszy pod potrzeby gości.

Jesteśmy otwarci i elastyczni – wierzymy, że każdy pomysł można przekuć w unikalne doświadczenie. Mury fabryki są jak dające nieograniczone możliwości płótno, na którym doskonale malują się zarówno aranżacje minimalistyczne, subtelne, jak i te pełne przepychu. Dotyczy to także kuchni – menu zawsze komponujemy indywidualnie, stawiając na świeżość, sezonowość i pomysłowość podkreślającą charakter wydarzenia. Dlatego wesele, event firmowy czy wernisaż sztuki w Prodiżu nigdy nie wyglądają tak samo – każde z nich ma własny klimat, własną narrację i własne smaki.

Wesela w przestrzeniach pofabrycznych zawsze się udają? A może bardziej wymagające są wydarzenia firmowe? Ilu gości liczyło największe, którego organizacji się podjęliście?

Wesela w pofabrycznych murach mają w sobie magię, której nie da się podrobić – industrialna przestrzeń tworzy klimat, który staje się częścią osobistej historii gości. Nie są jednak proste w organizacji, bo wymagają ogromnej dbałości o każdy detal i oprawę „emocjonalną”. Wydarzenia firmowe stawiają przed nami inne wyzwania – muszą łączyć kulinaria i atmosferę z jasno określonymi celami biznesowymi: od prezentacji, przez networking, aż po efekt WOW, który buduje wizerunek marki.

Największe wyzwania? Potrafimy zmienić naszą Galerię w salę balową na 300 osób, z pełnym zapleczem kulinarnym i technicznym. Organizowaliśmy też eventy, które wychodziły poza klasyczne ramy – z koncertem, instalacjami artystycznymi czy elementami multimedialnymi – i uwzględniały 1000 uczestników. Naszą siłą jest elastyczność: potrafimy sprawić, że wesele będzie wyglądało jak alternatywna bajka, a firmowy event jak show.

Elegancja miejsca zobowiązuje czy można do was wpaść z marszu, nieformalnie, z nadzieją na obiad albo kolację na luzie?

Oczywiście, że można! Prodiż to przestrzeń otwarta, w której elegancja idzie w parze z gościnnością. Jesteśmy do dyspozycji gości codziennie od 12 do 21, a w weekendy do 23. W tygodniu obok dań z karty przygotowujemy także lunchowe menu dnia – codziennie inne, świeże, inspirowane sezonem. Chcemy, by każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie: od szybkiego obiadu w przerwie w pracy, przez kolację w gronie przyjaciół, aż po bardziej uroczystą celebrację. Od początku zakładaliśmy, że Prodiż ma być miejscem, do którego można wpaść zarówno spontanicznie, jak i z wyjątkowej okazji, i w obu przypadkach poczuć się swobodnie.

Często otwieracie swoje progi wcześniej, żeby podjąć bankietowym śniadaniem Klub Kobiet. Ale potraficie też stanąć ze swoimi specjałami na jarmarku… Nowoczesne restauratorstwo polega na otwartości?

Zdecydowanie tak. Wierzymy, że restauracja nie powinna zamykać się w czterech ścianach i konkretnych godzinach. Nowoczesne restauratorstwo to otwartość – na różne koncepty i formaty, na różne potrzeby i na różne miejsca. Dla nas to naturalne, jesteśmy częścią społeczności i chcemy być obecni tam, gdzie toczy się życie. Za sprawą tego elastycznego podejścia Prodiż może być przestrzenią zarówno eleganckich celebracji, jak i symbolem spotkań w luźniejszej, bardziej nieformalnej odsłonie. Właśnie w otwartości, w byciu blisko ludzi i w umiejętności dostosowywania się do ich oczekiwań widzimy przyszłość gastronomii.

Mięso, ogień i smak… Coś ci to mówi? Opowiedz nam o Żebrowni – miejscu z duszą na Nikiszu (dla niewtajemniczonych: na Nikiszowcu, czyli górniczym osiedlu na południu Katowic – przyp. red.). Skąd pomysł i dlaczego Nikisz?

Żebrownia to nasza duma i spełnienie marzenia, które dojrzewało w nas od kilku lat. Od dawna mieliśmy poczucie, że w Katowicach brakuje miejsca, w którym mięso – zwłaszcza żeberka – grałoby pierwsze skrzypce, i to w pełnym, autorskim wydaniu. Postawiliśmy na Nikiszowiec – dzielnicę z górniczą historią, czerwonymi cegłami i niepowtarzalnym klimatem, które same proszą się o ogień, dym i intensywne smaki. To pierwsza w regionie restauracja dedykowana żeberkom. Nasz potężny, dwumetrowy ruszt rozpala wyobraźnię, a jednocześnie nadaje mięsu smak, którego nie da się podrobić. Serwujemy żeberka zarówno wieprzowe, jak i wołowe, w wielu wariacjach inspirowanych kuchniami świata – od klasyki amerykańskiego BBQ, po nasze własne autorskie interpretacje. Do tego burger z żeberkami, ryby, sałatki, aromatyczne zupy i desery.

Ale Żebrownia to nie tylko świetne jedzenie. To również miejsce spotkań i emocji. W sercu Nikisza, tuż przy rynku, rozbłysnął nasz czerwony neon, który już stał się kulinarnym symbolem dzielnicy. Wiosną i latem wychodzimy na zewnątrz – stworzyliśmy zielone serce Nikiszowca, ogród pełen roślin, w którym można zatrzymać się z rodziną czy przyjaciółmi. Do tego doszła strefa kanapek z żeberkami – dla tych, którzy chcą złapać mięsny street food w biegu – i weekendowe śniadania, które udowadniają, że dzień można zacząć od czegoś naprawdę wyjątkowego.

Chcieliśmy, by Żebrownia żyła rytmem Nikiszowca: żeby była trochę surowa jak cegła, ale też gościnna jak tradycyjny śląski dom. Naszą misją jest, by każdy gość czuł tu nie tylko smak mięsa przygotowywanego na żywym ogniu, ale także atmosferę wspólnoty. I chyba się udało, bo od pierwszych dni lokal pęka w szwach, a Żebrownia stała się punktem obowiązkowym nie tylko dla mieszkańców, ale również dla turystów odwiedzających Katowice.

Sukces Żebrowni sprawił, że pojawiły się propozycje franczyzy. Czy to początek sieci Żebrowni? Na jakich zasadach planujecie rozwijać ten koncept?

Rzeczywiście, zainteresowanie franczyzą Żebrowni pojawiło się bardzo szybko i to dla nas najlepszy dowód na to, że stworzyliśmy koncept z dużym potencjałem skalowania. Myślimy o tym kroku poważnie i przygotowujemy się do niego w sposób przemyślany i odpowiedzialny. Nie chcemy budować sieci za wszelką cenę. Kluczowe są dla nas trzy filary: spójność marki, jakość produktu i doświadczenie gościa.

To oznacza, że zanim otworzymy pierwsze franczyzowe lokalizacje, musimy dopracować standardy operacyjne, szkoleniowe i jakościowe – tak, by w każdej Żebrowni, niezależnie od miasta, goście otrzymali ten sam charakterystyczny smak i atmosferę, którą znają z Nikiszowca. Pracujemy nad modelem biznesowym, który będzie atrakcyjny dla partnerów franczyzowych, ale jednocześnie pozwoli nam utrzymać pełną kontrolę nad tym, co jest istotą Żebrowni: mięso najwyższej jakości, ogień, autorskie receptury i gościnność. Rozwój sieci planujemy etapami, w dużych miastach i lokalizacjach o wyrazistym charakterze, które – podobnie jak Nikiszowiec – będą podkreślały unikalność naszego konceptu. Można więc powiedzieć, że franczyza Żebrowni to nie kwestia „czy”, tylko „kiedy”.

Oprócz restauracji rozwijacie piekarnię i cukiernię Prodiż Bakery testowaną w salonach Agata. Jakie są plany w związku z kolejnymi punktami i jak wpiszą się one w szerszy rebranding do PRODIŻarnia.pl?

Prodiż Bakery działa na rynku już siedem lat i w tym czasie stała się rozpoznawalnym brandem. To efekt naszej konsekwencji – od początku stawiamy na rzemieślnicze podejście, dobre składniki i własne receptury. Naturalnym krokiem było więc pójście dalej – odpowiedzieliśmy na sugestie mieszkańców Katowic i zapotrzebowanie rynku, testując nasze nowe punkty w salonach Agata. Wyniki są bardzo obiecujące, dlatego w planach mamy kolejne lokalizacje. Rebranding do PRODIŻarnia.pl obejmie wszystkie nasze projekty, w tym Prodiż Bakery – żeby działały pod wspólnym szyldem i miały spójną tożsamość. To będzie nie tylko nowa odsłona marki, lecz także sklep w modelu e-commerce, dzięki któremu manufaktura produktów z naszym znakiem stanie się dostępna także poza punktami stacjonarnymi. Chcemy, by nasi goście mogli cieszyć się Prodiżem i jego najlepszymi smakami również w domu i gdziekolwiek indziej są w danym momencie.

Restauracja Prodiż, Prodiż Bakery, Żebrownia, PRODIŻarnia.pl… Co dalej? Macie ochotę na więcej? Czego wam życzyć?

Przede wszystkim gości. To oni są najważniejsi, to dla nich tworzymy smaki, budujemy atmosferę i wciąż poszukujemy nowych pomysłów. Bez nich nie byłoby nas ani sensu w tym, co robimy. Na pewno warto życzyć nam również tego, co w gastronomii najcenniejsze – zawsze zgranego zespołu, bo to ludzie tworzą miejsca, a nie odwrotnie. Sukcesów – oczywiście, ale rozumianych nie tylko w kategoriach biznesowych, lecz także emocjonalnych: każda pełna sala i każdy uśmiech gościa to dla nas małe zwycięstwo.

Co dalej? Chcemy, aby Prodiż i PRODIŻarnia.pl rozwijały się konsekwentnie, a obok restauracji i cukierni świetnie funkcjonowała manufaktura naszych produktów, dzięki której nasi goście będą mogli zabierać kawałek Prodiża do domu. Żebrownia z kolei ma szansę urosnąć w sieć miejsc kojarzących się z ogniem, niepowtarzalnymi smakami na tym ogniu powstającymi i wyjątkową atmosferą – wizytówkę regionu, ale i całej Polski.

Czego nam życzyć? Odwagi w marzeniach, energii do działania i niegasnącej ciekawości świata. Bo wierzymy, że gastronomia to nie tylko biznes – to przede wszystkim sztuka budowania wspomnień.

Trzymamy więc kciuki za realizację wszystkich Prodiżowych ambicji. Dziękujemy za rozmowę!